aktorstwo - 6 punktów budowanie medialnego wizerunku - 18 punkty gra na pianinie - 15 punktów język angielski - 21 punktów język japoński - 18 punkty język chiński - 5 punkty śpiew - 90 punktów taniec - 19 punktów rap - 33 punktów plebiscyt 2.0 - biggest no-life - 2 punkty koncert noworoczny
Łączna liczba punktów: 216
Ostatnio zmieniony przez Król Gry dnia Sob Cze 11, 2016 6:06 pm, w całości zmieniany 1 raz
Gość Gość
Temat: Re: Kwon Kireum Pią Cze 03, 2016 11:25 pm
+ 5 punktów za śpiew
Spoiler:
Dłuższy czas zastanawiałem się co za piosenkę by tu wybrać, ale w końcu postawiłem na język, którego ogarnięcie przyszło mi najprościej. Moim językiem ojczystym był angielski, więc odpadał. Koreański też był zakazany. Stąd postanowiłem uderzyć w język najbliższy mojemu językowi ojczystemu, z pośród tych, które byłem w stanie ogarnąć umysłem. Tak, był to niemiecki. Co prawda wciąż podtrzymywałem, że nawet wyznanie miłości brzmi w tym języku jak rozkaz rozstrzelania, ale co mi tam. Ubrany byłem w czarną koszulkę z białą czaszką i białe spodnie. Włosy miałem luźno ułożone przez co grzywka trochę zasłaniała mi oczy. Włączyłem kamerkę i usiadłem z czerwoną gitarą elektryczną (zabraną z sali muzycznej) w kadrze. Nie chodziłem na lekcje gry na gitarze, bo żadne mi nie pasowały, ale umiałem na niej grać. Załączyłem podkład muzyczny (w którym wyciszyłem ścieżkę gitarową) z głośników i zacząłem grać. W sumie tonacja pasowała do mojego głosu. Słychać było dość bardzo że jestem Brytyjczykiem starającym się śpiewać po niemiecku, ale moim zdaniem Koreańczycy starający się śpiewać po angielsku brzmieli zabawniej. Mój głos w sumie dobrze współgrał z piosenką, mimo że raczej celowałem w ballady, bo potrafiłem dobrze grać na emocjach. Tu jednak tą specyficzną grę także mogłem dobrze wykorzystać. Pisałem mail do dziadka by mi przetłumaczyć te piosenką , więc dobrze wiedziałem o czym śpiewam. Stąd było mi prosto oddać napięcie piosenki. Moim zdaniem, zanim poznałem sens piosenki, muzyka w refrenie była zbyt agresywna jak na tekst tego typu, ale potem faktycznie wszystko złożyło się w jedną całość. Akcentowałem silnie słowa, na które należało położyć nacisk, chwilami wprowadzałem swój głos w wibracje, zwłaszcza przy ostatnich słowach zwrotek i przy zwrotach do adresata piosenki. Przy przejściu w 1:52 postanowiłem wkleić w video mały ekranik z moją osobą śpiewającą drugim głosem. Nikt nie mówił, że nagranie musi być oneshotem, więc dlatego się na to zdecydowałem. Śpiewanie wysoko, niemal operowo, wychodziło mi dość znośnie, zwłaszcza, że ogólnie miałem wysoki głos. Dla mnie problemem były niskie tonacje, których unikałem. W 2:17 należało przeciągnąć „finden”, które w oryginale trwa jakieś 3-4 sekundy, ale ja przedłużyłem je do 8. Następnie włączyłem się w śpiew refrenu gdy tylko skończyłem. W 2:45 śpiewając uderzałem lekko w pudło rezonansowe gitary z przyzwyczajenie głównie, ale wzmagało to ciekawie efekt. Zacząłem znów grać refren po raz ostatni, a głos specjalnie wprowadzałem w drżenie, by oddać żal jaki bije od słów piosenki, zaś ostatnie „nur Du” niemal krzyknąłem. Pozwoliłem dźwiękowi samodzielnie zniknąć i na tym nagranie się kończyło. Śpiewałem starając się dodać efekty do tego jak to śpiewałem. W większości było to vibrato, którym posługiwałem się naprawdę dobrze, ale dodawałem też pewne efekty „dźwiękowe” za pomocą wydechów czy wdechów, które miały za zadanie wzmóc wydźwięk tekstu.