IndeksSzukajLatest imagesRejestracjaZaloguj

Share
 

 #701

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Król Gry
Admin
Król Gry



#701 Empty
PisanieTemat: #701   #701 EmptySob Maj 14, 2016 10:16 am

Pokój przeznaczony jest dla sześciu osób, do których dyspozycji pozostają trzy piętrowe łóżka, trzy biurka, trzy szafy oraz regał. Po środku leży owalny dywan, osłaniający panelową podłogę. Pokoje wyposażone są w łazienkę.


Ostatnio zmieniony przez Król Gry dnia Wto Paź 02, 2018 2:43 am, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
Ryu Sunhwa

Ryu Sunhwa

https://trainee.forumpolish.com/t122-ryu-sunhwa https://trainee.forumpolish.com/t125-the-princess#127 https://trainee.forumpolish.com/t126-sunhwa
Wiek : 24
Wzrost i waga : 50/174.
Orientacja : homoseksualny.

#701 Empty
PisanieTemat: Re: #701   #701 EmptyNie Maj 29, 2016 10:05 pm

Przeziębienia dla wokalisty są najgorszą sytuacją z możliwych. Jasne, Ryu nie był jakoś wybitnie chory i umierający, ale ból gardła powstrzymywał go przed treningiem wokalnym. Nie chciał nawet ryzykować bezpieczeństwa swoich strun głosowych i zdecydowanie wolał spędzić te dwa dni bez poważniejszych ćwiczeń. Ucierpiał na tym jego humor, niestety, ale przynajmniej miał pewność, że już jutro poczuje się lepiej, więc też wróci do normalnych treningów. Nie pozostało mu nic innego jak poinformować nauczycieli śpiewu o przymusowej nieobecności i zaszyć się w pokoju, pijąc ciepłą herbatę malinową z miodem, a także odganiając Dubu nogą. Pies Gyu był świetnym towarzyszem dla tego młodszego, ale ten zdecydowanie różnił się od Ryu w swoim podejściu do życia. Niższy chłopak zwyczajnie o wiele częściej nie miał ochoty bawić się z kupką białych kłaków, szczególnie wtedy, gdy w międzyczasie omijał go trening. Zwierzę oczywiście nie miało na to najmniejszego wpływu, ale było w tym samym pomieszczeniu co Księżniczka i jeszcze próbowało władować mu pysk na kołdrę.
Jak nietrudno się domyślić, Sunny wcale nie był w najlepszym nastroju. Nienawidził marnowania czasu, a miał wrażenie, że właśnie to robił. Zabawne, jak bardzo brak szalika mógł wpłynąć na jego odporność. Może rzeczywiście się przepracowywał? Westchnął cicho, podciągając kolana pod brodę i zjeżdżając w dół webtoona, który aktualnie czytał. Rozrywka może nie należała do zbyt wygórowanych, ale przynajmniej kryminał miał sens i był całkiem ciekawy. Skoro i tak nie mógł robić nic innego, nie zamierzał wybrzydzać, tylko skupił się na niezobowiązującej historii, próbując zabić kolejne kilkadziesiąt minut, zanim dane mu będzie wybrać się na salę treningową i poćwiczyć taniec. To akurat mógł robić, bo przecież poza lekką chrypą i bólem gardła nie dokuczał mu ani katar, ani kaszel.
Powrót do góry Go down
Kwon Kireum

Kwon Kireum

https://trainee.forumpolish.com/t292-kwon-kireum#488 https://trainee.forumpolish.com/t293-let-s-meet#489 https://trainee.forumpolish.com/t294-connor-kwon#490
Wiek : 23
Wzrost i waga : 176 / 66
Orientacja : homoseksualna

#701 Empty
PisanieTemat: Re: #701   #701 EmptyPon Maj 30, 2016 10:14 pm

Przeziębienie było jedną z najgorszych sytuacji z możliwych. Zwłaszcza, gdy to nie ty byłeś chory, a ktoś obok ciebie. I zwłaszcza, gdy nie potrafiłeś się zarazić niczym, nawet jeśli bardzo próbowałeś, a ten na górze na chmurze wie, że próbowałem. Specjalnie siedziałem w pokoju znacznie więcej niż inni, a i nawet nie miałem zamiaru pracować nad zadaniem na zajęcia w salonie, na korytarzu, czy innym pozbawionym zarazków lub drętwej atmosfery pomieszczeniu, lecz uparcie siedziałem w pokoju. Sunhwa zdecydowanie miał mnie gdzieś póki siedziałem przy laptopie, melinując się na moim łóżku, ze słuchawkami na uszach, nie wydając niepotrzebnych dźwięków. Ale ile tak można… błagam was! Siedzieć z drugą osobą i ją ignorować?! Gdyby nie to, że moje łóżko było na górze, to chociaż pies by się mą zainteresował. Nie żebym robił coś wybitnie ważnego, nie. To tylko ćwiczenie z komponowania od którego zależy moja nota na ocenie ogólnej. Well, whatever, jakoś to przeżyję. Ostentacyjnie zamknąłem laptopa i zdjąłem duże, nauszne słuchawki uwieszając je sobie na szyi. Następnie odłączyłem kabelek, by czasem nie pociągnąć za sobą komputera, złapałem się krawędzi łóżka i praktycznie połowę ciała wychyliłem zza barierki w dół. Gdyby ktoś mnie nie znał, pomyślałby, że ćwiczę do roli Spidermana, ale cóż. Zerknąłem na fascynujące zajęcie mojego współlokatora i uśmiechnąłem się szeroko, jak to miałem w zwyczaju.
- Co robisz? – spytałem najgłupiej jak się tylko dało, bo po pierwsze dobrze widziałem co robi, po drugie robił niewiele więcej rzeczy przez te parę dni, a do tego coś zdaje się wcześniej wspominał, że ma zły humor i mam mu nie przeszkadzać, czy coś? Znaczy, ja to tak odebrałem, o ile cokolwiek słyszałem, ale jest opcja że sam to sobie dopowiedziałem słysząc w głowie linie melodyczną, którą miałem udoskonalić. Niemniej jednak zadawszy to jakże odkrywcze pytanie, patrzyłem na niego z głupim wyrazem twarzy czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony uznając, że pociągnę temat w razie gdyby postanowił mnie zignorować, bo jakby nie patrzeć brak reakcji też jest jakąś informacją zwrotną.
Powrót do góry Go down
Ryu Sunhwa

Ryu Sunhwa

https://trainee.forumpolish.com/t122-ryu-sunhwa https://trainee.forumpolish.com/t125-the-princess#127 https://trainee.forumpolish.com/t126-sunhwa
Wiek : 24
Wzrost i waga : 50/174.
Orientacja : homoseksualny.

#701 Empty
PisanieTemat: Re: #701   #701 EmptyPią Cze 03, 2016 12:59 pm

Kireum mógł mieć na ten temat inne zdanie, ale Sunhwa chętnie zapożyczyłby od niego tę niezłomną odporność, jeżeli oznaczałoby to, że może wrócić do treningów. Ryu naprawdę nie rozumiał, jak ktoś może świadomie próbować się zarazić, ale i tak nie zwracał na Kwona najmniejszej uwagi, więc też jego podejście do sprawy pozostawało pewnego rodzaju tajemnicą.
Współlokatorzy chłopaka bardzo wcześnie zostali zmuszeni do zaakceptowania faktu, że przez większość są ignorowani i niewiele mogą z tym zrobić. Sun najzwyczajniej w świecie nie rozpoczynał rozmowy, dopóki nie widział ku temu wyraźnej potrzeby, zaś cisza na pewno taką nie była. Jeżeli ktoś inny czuł się niekomfortowo, sam musiał sobie z tym poradzić, bo on nie zamierzał wyciągnąć w jego stronę pomocnej dłoni. Ludzie potrafili być niezwykle upierdliwi i zachłanni, dawało im się palec, a brali całą rękę – Ryu absolutnie nie zamierzał ryzykować, że jakiś idiota opatrznie zrozumie zainteresowanie jako chęć zaprzyjaźnienia się. I tak, Connor naprawdę go nie obchodził. Nie zwróciłby na niego większej uwagi nawet wtedy, gdyby wcale nie siedział na swoim łóżku, tylko dopiero wszedł i usiadł dokładnie naprzeciwko. Ignorowanie otoczenia opanował w stopniu mistrzowskim, ale wcale nie było to aż takie łatwe, kiedy Kireum zdecydował się zakłócić jego spokój. Udawanie, że nie usłyszał zdecydowanie tutaj nie pasowało – słuchawki leżały gdzieś na pościeli, porzucone tam spory kawałek czasu wcześniej, a poza tym w pokoju panowała względna cisza, pomijając może dźwięk ogona Dubu uderzającego o podłogę. Chcąc nie chcąc, Sunhwa musiał odwrócić głowę w stronę swojego namolnego współlokatora.
Czytam – odpowiedział beznamiętnym tonem, z doświadczenia wiedząc, że milczenie na niewiele zdaje się w podobnych sytuacjach. Nauczył się tego idąc okrężną drogą i tylko z przymusu. Bliźniaki Kang naprawdę potrafiły doprowadzić człowieka do białej gorączki, jeżeli próbowało się ich zbyć, nie odpowiadając na pytanie.
Powrót do góry Go down
Kwon Kireum

Kwon Kireum

https://trainee.forumpolish.com/t292-kwon-kireum#488 https://trainee.forumpolish.com/t293-let-s-meet#489 https://trainee.forumpolish.com/t294-connor-kwon#490
Wiek : 23
Wzrost i waga : 176 / 66
Orientacja : homoseksualna

#701 Empty
PisanieTemat: Re: #701   #701 EmptyPią Cze 03, 2016 10:06 pm

Informacja zwrotna została dostarczona jako „Nie widzisz, gupku (bo na „ł” prawdopodobnie nie zasłużyłem), że robię coś co jest znacznie bardziej fascynujące niż rozmowa z tobą?” ale nie zniechęciło mnie to. Wciągnąłem się z powrotem na moją tzw. koję i przekręciłem się tak, by móc zejść po drabince. Trochę niezgrabnie zabrałem swoje cztery litery na podłogę niosąc ze sobą laptopa pod pachą. Usiadłem po turecku na środku pokoju i rozłożyłem się z komputerem jakbym zaczął zakładać obóz na panelach. Ustawiłem się tak, że mogłem patrzeć na chłopaka, a i miałem dostęp do psa jeśli będzie chciał się ku mnie przyczłapać. Nie żebym głownie dla psa się tu znalazł… Wcale nie! Ale miałem wrażenie, że zwierzak może mnie nie zignorować, albo chociaż obwącha… to zawsze wyraz zainteresowania.
- Chciałbym spytać cię o opinie – odezwałem się nagle po chwili milczenia.
W sumie siedziałem nad tym co robiłem jakiś czas. Coś miałem, coś mi grało, ale było parę rzeczy, które nie grały. I tu mogłem prosić o opinię mojego sunbae. Bo był tu dłużej. I był… zdolniejszy czy coś. Dobra, nie wiem sam o czym teraz mówiłem. Sęk w tym, że mam ścieżkę dźwiękową, ale jest kilka momentów, które mi jakoś nie grają, jakby czegoś w nich brakowało. W sumie mogłem spytać o radę lub opinię Sunhwę, skoro i tak tu był i czytał, co moim zdaniem było czymś, co mógł na pięć minut przerwać. Tak o, dla odmiany.
- Mogę? – spytałem unosząc brwi i nadając swojej twarzy wyraz dziecięcej niewinności.
Powrót do góry Go down
Ryu Sunhwa

Ryu Sunhwa

https://trainee.forumpolish.com/t122-ryu-sunhwa https://trainee.forumpolish.com/t125-the-princess#127 https://trainee.forumpolish.com/t126-sunhwa
Wiek : 24
Wzrost i waga : 50/174.
Orientacja : homoseksualny.

#701 Empty
PisanieTemat: Re: #701   #701 EmptyPon Cze 06, 2016 10:26 pm

Sunhwa naprawdę miał szczęście do współlokatorów. Oprócz Minga, za którego dziękował wszystkim bogom i bożkom tego świata (co z tego, że był niewierzący), czasami miał wrażenie, że żyje z idiotami. Jasne, Takuya i Mingyu nie byli nawet w połowie aż tak źli, ale z ciągłą awersją tego najmłodszego, Ryu powoli przestawał wytrzymywać psychicznie. Dorzućmy do tej mieszanki nadaktywnego Kanga, który nie potrafił przyjąć „nie” jako odpowiedzi oraz Kireuma, który czasami potrzebował aż za dużo uwagi i mieliśmy totalne piekło dla kogoś takiego jak Księżniczka, kto naprawdę nie przepadał za towarzystwem. Albo inaczej: do towarzystwa samego w sobie nic nie miał, ale nie lubił kiedy zmuszony był do rozmowy i nawiązywania jakiejkolwiek więzi z kimkolwiek. Tłum ludzi przeszkadzał mu dużo mniej, niż zwykły współlokator pięć metrów od niego.
Miał szczerą nadzieję, że na tej krótkiej wymianie zdań – o ile jeden czasownik można nazwać zdaniem z prawdziwego zdarzenia – się skończy. Nie potrafił nawiązywać nowych znajomości, a Kwona znał tylko z zajęć i z faktu, że dzielili łóżko, gdzie Sunny spał na dole, a młodszy chłopak na górze. Niestety, rzeczywistość okazała się być dla przyszłego lidera trochę bardziej brutalna, kiedy współlokator wylądował na podłodze. Cóż, przynajmniej Dubu się odczepił, znajdując ciekawszy i łatwiej dostępny obiekt zainteresowania.
Huh? – Uniósł głowę znad ekranu, dotychczas namiętnie ignorując Kireuma. Nie chciało mu się rozmawiać, więc też nie przykładał wagi do tego, co właściwie młodszy robi, a przynajmniej udawał, że webtoon jest aż tak zajmujący! Powiedzmy sobie szczerze, Sun nie nadawał się do całej tej przyjaznej paczki wsparcia, nawet jeśli często wymieniał się z bliższymi sobie ludźmi uwagami. Jednak z zewnątrz wcale nie było tego widać. Jasne, całkiem nieźle radził sobie z pisaniem piosenek, chociaż chodziło w tym raczej o teksty; muzyczna aranżacja wcale nie była jego mocną stroną i raczej nie spodziewałby się, że młodszy chłopak nagle zapragnie konsultacji, kiedy pokój dalej miał o niebo bardziej doświadczonych w tej kwestii ludzi. I o wiele bardziej przyjaznych, takich, którzy nie próbowali go zrównać z ziemią z pomocą samego spojrzenia.
Westchnął cicho. Nie mógł tak po prostu zignorować współlokatora, bo chociaż posądzenie o brak taktu wcale mu nie przeszkadzało, Kwon nie robił wcale niczego aż tak złego. Mało tego, poprosił, wyglądając w dodatku bardziej jak zbity pies niż Dubu przed pięcioma minutami. Nawet Sunhwa nie potrafił odmówić czemuś takiemu! Westchnął.  
Nie krępuj się, Kireum-ssi – stwierdził w końcu, odkładając na bok tablet i odwracając się przodem do chłopaka.
Powrót do góry Go down
Mistrz Fabuły

Mistrz Fabuły



#701 Empty
PisanieTemat: Re: #701   #701 EmptySob Lip 23, 2016 9:20 pm

Fabuła zakończona. Temat pusty.
Powrót do góry Go down
Ryu Sunhwa

Ryu Sunhwa

https://trainee.forumpolish.com/t122-ryu-sunhwa https://trainee.forumpolish.com/t125-the-princess#127 https://trainee.forumpolish.com/t126-sunhwa
Wiek : 24
Wzrost i waga : 50/174.
Orientacja : homoseksualny.

#701 Empty
PisanieTemat: Re: #701   #701 EmptyWto Sie 16, 2016 2:00 pm

Odwołany trening tańca, notabene ostatni tego wieczora, oznaczał ni mniej, ni więcej jak dodatkowe dwie godziny tylko dla siebie. Chociaż nie lubił marnować czasu, Sunny zdecydował się wrócić do pokoju wcześniej, zamiast szukać wolnego miejsca w którejś z sal znajdujących się na niższych piętrach budynku wytwórni – ten dzień wyczerpał go zupełnie, na dobre pozbawiając wszelkiej motywacji do pracy. Dodatkowy odpoczynek nie wyszedłby mu na złe, prawda? Zwłaszcza, kiedy wiedział, że jego współlokatorzy nie wrócą aż do tej magicznej osiemnastej, zwiastującej zwykle koniec oficjalnych, obowiązkowych zajęć. Został sam, ze swoimi myślami, a to nigdy nie wróżyło dobrze. Nie w jego wypadku.
Życie Sunhwy od samego początku nie było usłane różami, a nawet wręcz przeciwnie – przypominało jedno, wielkie pasmo niepowodzeń. Im więcej zastanawiał się nad tym, tym częściej miał wrażenie, że wina w znacznej części leżała po jego stronie… a jednak uparcie podążał naprzód. Monotonia codzienności nie stanowiła dla niego motywacji, ale też zerwanie z nią brzmiało jak coś zupełnie nierealnego, zaledwie marzenie, które nigdy nie miało się spełnić. A może był to raczej koszmar senny? Rzeczywistość, w której nie mógł zdziałać już nic? Jeszcze przed paroma laty, nie miał żadnych złudzeń, ale odkąd postawił swoje pierwsze kroki w Brand New Sound, coś się zmieniło. Na lepsze, jeśli zapytać go o szczerą opinię. Było dobrze. Po raz pierwszy od maleńkości miał wrażenie, że znalazł miejsce idealne dla siebie. Wszystko szło przecież po jego myśli! Namjoon, a także Mingyu i Ming pokazali mu zupełnie odmienny od dotychczasowego obrazek, zaś późniejsze spotkanie z Changminem czy nawet Takuyą… to naprawdę brzmiało zbyt pięknie, by móc okazać się prawdą. Powinien był o tym pamiętać – ludzie na których mu zależało, odpuszczali bardzo szybko, z kolei pozornie brnąca naprzód kariera, wciąż czekała na zielone światło. Jeszcze nie tak dawno temu miał wrażenie, że wszystko wreszcie trafiło na właściwe tory, że znalazł złoty środek i nauczył się panować – tak nad sobą, jak i nad swoją sytuacją. To właśnie przekonanie o swojej niezależności okazało się być jego zgubą.
Kiedy zatrzasnął za sobą drzwi łazienki, osunął się po nich na ziemię, podkulając nogi pod brodę. Nie lubił ciasnych, zamkniętych pomieszczeń, jednak teraz nie zwracał na tę niedogodność najmniejszej uwagi. To musiało się tak skończyć, prawda? Znowu przegrywał walkę, zgubiwszy zupełnie panowanie nad sobą i swoimi myślami. Sytuacja zupełnie go przerosła, a te dwie godziny spędzone w zupełnej samotności miały być największym przekleństwem i jednocześnie nieopisaną ulgą. Sięgnięcie po żyletkę nigdy nie było łatwe, szczególnie na początku. Po tak długiej przerwie pamiętał sensację, którą przynosił pierwszy kontakt metalu ze skórą. Pierwsza rana była płytka, nierówna – za bardzo trzęsły mu się ręce. Kolejne dwie przyszły już o wiele łatwiej, zabolały bardziej. Oddychał ciężko, spoglądając na spływającą po zranionej nodze krew. Powinno go to przerażać, prawda? Zamiast tego odczuwał tylko dziwny spokój, zupełnie tak, jakby z każdą kolejną kroplą szkarłatu znikały jego problemy. Byłby głupcem, sądząc, że takie rozwiązanie pomoże – nigdy nie pomagało na więcej, niż chwilę. Sęk w tym, że Sunhwa nawet mając tą wiedzę potrzebował ulgi. Niekończące się treningi po których padał z wycieńczenia, zajmowały jego ciało, ale myśli często i tak wracały do problemów. Żyletka dawała przynajmniej poczucie ugruntowania, czegoś pewnego… a ból fizyczny bardzo szybko przyćmiewał wszystkie wątpliwości. Zupełnie się wyłączył, pozwalając, by jego umysł zupełnie się wyciszył, a krew przestała płynąć we własnym tempie. Opatrywaniem ran mógł zająć się za chwilę. Przecież doskonale wiedział, jak sobie z nimi radzić, prawda? Od samego początku miał skończyć właśnie tutaj, w tej łazience. To było nieuniknione, tak samo jak nieunikniony był koniec relacji z Namjoonem, na dobre zerwanej przed kilkoma dniami.
Nie wiedział, ile czasu spędził na chłodnej posadzce łazienki, z przymkniętymi oczami i głową opartą o zamknięte drzwi. Otrzeźwiło go dopiero pukanie do drzwi. Głuche, dobiegające jakby z daleka. Głos, który mu towarzyszył też brzmiał dziwnie znajomo… Changmin? Sunhwa zaklął w duchu. Dlaczego akurat teraz? Naprawdę minęła przeszło godzina? Na miękkich nogach podniósł się z ziemi. Syknął cicho, gdy świeże rany zaprotestowały przeciwko równie gwałtownym posunięciom.
Daj mi pięć minut! – odpowiedział, wrzucając zakrwawioną żyletkę do zlewu i spoglądając na podłogę, by ocenić jak duże szkody wyrządził. Na szczęście nie ciął dużo, a bałagan dało się w miarę szybko posprzątać. Wciąż jeszcze wpół przytomnie, sięgnął do przygotowanej wcześniej apteczki. Nawet lustrzane odbicie zdawało się z niego kpić. Naprawdę był przygotowany na wszystko, prawda? Zaczesał włosy w tył, pośpiesznie opatrując rozcięcia. Czy Lee nie mógł poczekać z kwadransa? Albo lepiej, z pół godziny? Działał niczym automat, pozbywając się śladów swojego małego rytuału i pośpiesznie wrzucając zarówno mokry ręcznik, jak i zabrudzone ubranie do kosza na pranie. Dobrze, że przynajmniej tutaj szczęście było po jego stronie – i tak miał dzisiaj zrobić z tym porządek.
Wsunął na nogi miękki materiał dresowych spodni i przemył twarz zimną wodą, mając nadzieję, że Changmin nie będzie niczego podejrzewał. Ostatni głęboki wdech, a później pchnął drzwi, przechodząc do części mieszkalnej.
Hej – odezwał się głosem zupełnie wypranym z emocji. Rzeczywiście, nie czuł absolutnie niczego. Wcześniejszy pośpiech był teraz niczym ulotne wspomnienie. Chociaż nie było to mądre, cięcie się właśnie tak na niego działało – uspokajało i wyciszało zupełnie, zostawiając umysł o wiele świeższym, swobodniejszym. Czuł się lepiej, niż jeszcze przed paroma godzinami, nawet jeżeli uda bolały go przy każdym gwałtowniejszym ruchu, przypominając o świeżych sznytach i nie koniecznie dokładnym opatrunku.
Powrót do góry Go down
Lee Changmin

Lee Changmin

https://trainee.forumpolish.com/t259-lee-changmin#383
Wiek : 24
Wzrost i waga : 180 cm || 50 kg
Orientacja : Gay as fuck

#701 Empty
PisanieTemat: Re: #701   #701 EmptyWto Sie 16, 2016 8:45 pm

To nie jego sprawa. Powtarzał to sobie niczym mantrę już od jakiegoś czasu. Lecz nie ważne jak bardzo to sobie wmawiał, wiedział, że to prawda. Od momentu, w którym poruszył ten temat, mimowolnie czuł się w to zamieszany. Sprawa Gyu nie dawała mu spokoju, nie ważne jak bardzo próbował zająć swoje myśli. Ten chłopak choć odmienny chyba na każdej linii, był tak bardzo do niego podobny. To przerażające jak łatwo jesteś dostrzec w kimś wspólny mianownik i to niestety wcale nie w pozytywny sposób. Wolałby, by faktycznie ich dwójki nic nie łączył, nie coś takiego. Za dobrze wiedział do czego to prowadzi, a naprawdę nikomu nie życzył by powtarzał jego błędy. W duchu miał nadzieję, że Gyu jest o wiele silniejszy niż on był, że w porę zareagował, ale nie miał tej pewności. Chyba naprawdę był żałosny, skoro aż tak zaangażował się w problem który go nie dotyczył. Chociaż gdy patrzył w lustro odkrywał, ze wcale nie jest od niego lepszy. Schudł, znowu. I choć walczył sam z sobą niewiele to pomagało. Co gorsze nawet nie miał zbyt wielu powodów by znowu się głodzić, a jednocześnie szukał odpowiednich wymówek dla siebie by nie jeść. Jego debiut był czymś tak odległym i niepewnym, że Changmin powoli przestawał mieć nadzieję, że ten w ogóle nastąpi. Jego związek w zasadzie też już nie istniał, stracił ten jeden z nielicznych powodów dla których miał jeszcze siłę z sobą walczyć. Wmówił więc sobie, że skoro dla niego jest już za późno, zrobi wszystko, by Gyu nie skończył jak on. Tylko jak do niego dotrzeć, skoro Hwang nie do końca chciał go słuchać? Lee długo nad tym myślał, w końcu dochodząc do wniosku, że jest tylko jedna znana mu osoba zdolna zrobić cokolwiek. Ryu Sunhwa. Jego dawny przyjaciel, powinien mieć na tyle siły przebicia by dokonać tego, co dla Tajwańczyka było niemożliwe. Jeżeli to się nie uda, nie wiedział co jeszcze mógł zrobić. Walcząc z wątpliwościami, skierował się do właściwego pokoju i z ciężkim sercem zapukał do drzwi.
-Sunhwa jesteś? – zawołał uchylając drzwi by zajrzeć do środka. W pierwszej chwili pomyślał, że pokój jest pusty i nikogo nie udało mu się zastać. Zaraz jednak usłyszał cichy głos stłumiony przez drzwi łazienki. Odetchnął z ulga przytakując. Zamknął pokój wchodząc do środka. Wyglądał niemal identycznie jak jego własny, co na swój sposób pomagało mu się uspokoić i zebrać myśli. Usiadł na krześle przy biurku i cierpliwie czekał. Wątpliwości, ze przyszedł nie w porę odsunął jak najdalej od siebie, mając nadzieje, że Sunhwa nie tylko go wysłucha ale i będzie w stanie mu pomóc. Ta myśl umarła jednak tak szybko jak się pojawiła. Ryu opuścił łazienkę i choć wyglądał niemal jak zawsze, Changmin miał wrażenie, ze cos jest nie tak. Kiedyś byli przecież blisko siebie, miał okazje widzieć go w różnych sytuacjach, a ta wydawała mu się dziwnie znajoma. Zmrużył lekko oczy przyglądając mu się uważnie. Dopiero po chwili westchnął cicho odrzucając włosy lekkim ruchem głowy.
-Hej, wybacz, że ci przeszkodziłem ale chciałem z tobą porozmawiać. Masz chwilę?- zapytał starając się zignorować dziwny niepokój. Cos było zdecydowanie nie w porządku, ale po jednym słowie ciężko jest powiedzieć cokolwiek. Może tylko mu się wydawało, a ta wyprana postawa i blada twarz są wynikiem zwykłego przemęczenia? Oby. –Chodzi o Mingyu. Ja… myślę, że on potrzebuje pomocy, a ode mnie raczej jej nie przyjmie. Wydaje mi się… nie, jestem niemal pewny, że przechodzi załamanie, przez co zaczął się głodzić i zaharowywać. Ja… obawiam się, że jeżeli teraz nie zainterweniujemy, on skończy tak samo jak ja – powiedział cicho na chwilę wbijając wzrok w podłogę. Sunhwa był przecież świadkiem jego kłopotów z odżywianiem i problemami z waga, choć nigdy nie powiedział mu jak daleko to zaszło. Sama jednak wzmianka co do podejrzeń powinna wystarczyć.
Powrót do góry Go down
Ryu Sunhwa

Ryu Sunhwa

https://trainee.forumpolish.com/t122-ryu-sunhwa https://trainee.forumpolish.com/t125-the-princess#127 https://trainee.forumpolish.com/t126-sunhwa
Wiek : 24
Wzrost i waga : 50/174.
Orientacja : homoseksualny.

#701 Empty
PisanieTemat: Re: #701   #701 EmptySro Sie 17, 2016 1:36 pm

Sunhwa naprawdę nie miał najmniejszej ochoty wychodzić z łazienki, jeszcze nie wtedy. Doskonale wiedział, że minie trochę czasu, zanim dojdzie do siebie – właśnie dlatego nigdy nie ciął się, kiedy miał w perspektywie spotkanie Minga w przeciągu najbliższej pół godziny. Chińczyk dostrzegłby tę zmianę natychmiast, Ryu nie miał co do tego najmniejszych nawet wątpliwości. Z Changminem sprawa wyglądała o tyle inaczej, że akurat on nie miał pojęcia o próbach samobójczych czy o samookaleczaniu. Ukrywanie prawdy przed nim, sprawiało Księżniczce mniej problemów… a może to wina tego, że Lee musiał jeszcze sam radzić sobie ze sobą, a przez ostatnie miesiące zupełnie się od siebie oddalili? Łatwo można było znaleźć kilka różnych powodów, dla których Sunhwa czuł się na tyle bezpiecznie, by wyjść z łazienki, zamiast udawać swoją nieobecność. Nie oznacza to wcale, że było to dla niego przyjemne doświadczenie. Wystarczyło jedno spojrzenie w stronę swojego gościa, żeby miał ochotę cofnąć się z powrotem za drzwi, do bezpiecznego azylu i spędzić tam kolejne kilkadziesiąt minut, udając, że świat zewnętrzny zupełnie nie istnieje, a jeśli już musi, to nie ma żadnego znaczenia. Skoro jednak zdecydował się do niego wyjść, musiał kontynuować tę farsę, jakby uda wcale nie piekły go z powodu świeżych ran. Akurat w tym był dobry. Wcześniej obawiał się, że nie da rady ukrywać się ze szramami tak dobrze, jak na samym początku, kiedy nikt jeszcze o nich nie wiedział… Spotkanie z Changminem mogło być startem, rozgrzewką. Przed kim lepiej ukrywać prawdę, jak przed świadkiem swoich gorszych dni? Owszem, starszy chłopak widział Sunhwę w wielu wydaniach, w tym również na skraju pomniejszych załamań nerwowych. Początkowo to on był tym, na kim ujście znajdowała cała złość Ryu, dopiero z czasem jakoś się zaprzyjaźnili. Sporą zasługę należy tutaj przypisać nauczycielom, którzy uparcie przydzielali ich do jednej grupy, usilnie próbując stworzyć z nich godny podziwu duet. Prawie się udało. A później Changmin wyjechał. A jeszcze później, po ponownym spotkaniu to Sunhwa był tym, który na dobre pogrzebał ich starą relację.
Nie przeszkodziłeś, mam wolne do końca wieczora – odpowiedział, wysilając się na nieznaczny uśmiech. Łgał w żywe oczy, chociaż było to nieuniknione. Bo co miał powiedzieć? „Jestem wkurwiony, bo przeszkodziłeś mi w cięciu się”? Nie, to tak nie działało. Usiadł na swoim łóżku, naprzeciwko Lee. Kiedyś poklepałby miejsce obok siebie, teraz ten dystans kilku metrów wydawał mu się nieunikniony. Owszem, zaczęli ze sobą rozmawiać, tylko nie zmieniało to zbyt wiele… mur pomiędzy nimi był wciąż obecny. Cieńszy niż poprzednio, ale jednak trudny do przeoczenia. Ryu nie zamierzał przekraczać tej granicy bezpieczeństwa. Nie byli już przyjaciółmi, prawda? Co najwyżej znajomymi z tej samej wytwórni, dzielącymi ze sobą jakąś część historii.
Naprawdę był beznadziejny, prawda? Zaufał Namjoonowi, tylko po to, by młodszy po raz kolejny przypomniał mu, dlaczego nie wierzył w szczęśliwe związki. Zresztą, sam był sobie winny. Kang z pewnością nie uchodził za wzór cnót wszelkich, a i tak zdecydował się mu wierzyć… a później zwyczajnie go to przerosło – zerwanie sprawiło mu chyba mniej problemów, niż udawanie, że wszystko jest w najlepszym porządku. Stracił Takuyę, kiedy byli dziećmi. Odciął się od niego nieświadomie, a później, gdy to Fujimori wyciągnął w jego stronę rękę, bezustannie ją odtrącał. Owszem, ponownie się do siebie zbliżyli, ale Japończyk lada moment miał wrócić do ojczyzny… związek z Namem przekonał Suna, że ciężko jest utrzymać kontakt na odległość i chociaż Ryu zdawał sobie sprawę z tego, że jego przyjaciel z dzieciństwa to zupełnie inna historia, jakieś zmartwienia też się pojawiały, bo co, jeśli kendo miało okazać się jednym, wielkim niewypałem? Changmin, Namjoon, Takuya… kto miał być następny? Niechętnie musiał przyznać, że na myśl przychodziło mu tylko jedno nazwisko. Hwang Mingyu czasami przypominał mu młodszego siebie. Uwielbiał tego dzieciaka, chociaż zdawał sobie sprawę z wielu jego wad, które później zupełnie utrudniły mu komunikacje. Nie chciał nawet wiedzieć, jak maknae zareaguje na odejście Fujimoriego. Miał tylko nieprzyjemne przeczucie, że wcale nie pomoże im to odbudować relacji, a jedynie zupełnie ją zrujnuje.
Słowa Changmina miały być dla niego chyba kolejnym gwoździem do trumny. Jak mógł nie zauważyć? On?! Do cholery jasnej, jak mógł nie zauważyć? Jasne, sam miał problemy. Nie dogadywali się z Mingyu tak, jak kiedyś ale… Jak mógł? Przez moment wpatrywał się w Lee w zupełnym osłupieniu, zanim przeniósł wzrok na zaciśnięte na kolanach ręce. Wszystko naprawdę wymknęło mu się spod kontroli. Odetchnął cicho, nerwowo niemal.
Pogadam z nim. Nie wiem na ile to pomoże… – W końcu stopniowo oddalał się również od Mingyu, nie miał już na niego tego samego wpływu, co kiedyś, ale spróbować mógł zawsze. Zwłaszcza, że mimo wszystko nadal martwił się o młodszego chłopaka w tym samym stopniu. – Ale pogadam. Dzięki, Changmin-ah. – Podniósł głowę, wreszcie spoglądając na Lee. Zabrakło tych przyjacielskich przezwisk, ale przecież nie byli już przyjaciółmi. Sunhwa zbyt dobrze wiedział, że pewne rzeczy już nie wrócą, a sam ton rozmowy i jej okoliczności skutecznie powstrzymywały go przed naruszeniem jeszcze jednej granicy. Za dużo rzeczy zawalił w przeciągu ostatnich kilku miesięcy. – Jeszcze nie jest za późno, prawda? – upewnił się, mając oczywiście na myśli wszystkie terapie i spotkania z psychologami. Zarówno on, jak i Changmin przeszli przez tę niesamowicie przyjemną, usłaną kwiatuszkami i durnymi pogadankami drogę. Zdecydowanie chciał oszczędzić Hwangowi tej przyjemności.
Powrót do góry Go down
Lee Changmin

Lee Changmin

https://trainee.forumpolish.com/t259-lee-changmin#383
Wiek : 24
Wzrost i waga : 180 cm || 50 kg
Orientacja : Gay as fuck

#701 Empty
PisanieTemat: Re: #701   #701 EmptySro Sie 17, 2016 6:43 pm

Oddalili się od siebie i to bardzo. Changmin sam nie był do końca pewny jak to się stało. Przecież tuż po swoim przyjeździe wszystko było w porządku. Ba, ich powitanie mogło nawet zwiastować całkiem przyjemną relację, tyle, ze jak zawsze, sprawy zaczęły się komplikować. Jego konflikt z Mingiem był ku temu pierwszym krokiem, później dołączył do tego Gyu, a ta kropkę nad i postawił sam Sunhwa zwyczajnie zbywając Tajwańczyka, kompletnie bagatelizując sytuację. Tak, to chyba wtedy, Lee pogodził się z myślą, ze stracił go na zawsze, że nawet powrót do przyjaźni będzie bardzo trudny. Został zraniony przez osobę, która uważał tu za tak drogą. Później przeszli już na czyste, niemal zawodowe relacje. Ich rozmowa i wspólne komponowanie nieco ociepliło ich relacje, tak samo jak wspólne występy, ale wciąż daleko im było do tego co na samym początku. Chyba faktycznie byli teraz tylko znajomymi, ze wspólną przeszłością. Dzielili z sobą rzeczy o których inni mogli nie wiedzieć, ale nic poza tym. To naprawdę przykre. Ale co mógł na to poradzić? Chciałby go odzyskać, ale jeżeli Sunhwa nie wykaże podobnej inicjatywy, nic się miedzy nimi nie zmieni. To do bani, że tak niewiele trzeba by wszystko się sypało. Czasem z naszej winy, czasem z powodu nakładających się sytuacji, by w ostatecznym rozrachunku móc tylko powiedzieć – tak wyszło. Nie miał pojęcia, że nie tylko on padł ofiarą czystki znajomych. Czy to by mu pomogło? Raczej nie. Chociaż może łatwiej byłoby mu go zrozumieć.
Przytaknął chociaż nie był do końca przekonany. Ten uśmiech też nie był szczery, widział to. Poza tym w przeszłości miał okazję oglądać szczerze śmiejącego się chłopaka, a to teraz, cóż, nawet nie było tego namiastką. Pewnie na korytarzu zostawiłby go w spokoju tłumacząc to zmęczeniem, ale w końcu przyszedł tu w jakimś konkretnym celu. Skoro powiedział A to należało powiedzieć też B. Plus wyglądałby jak idiota, gdyby teraz wyszedł nie tłumacząc czemu zawraca mu głowę. Rozumiał tez ten dystans. Nawet nie próbowałby usiąść przy nim, gdyby Ryu wykonał podobny gest. To chwilowo byłoby nie na miejscu i oboje o tym wiedzieli. Chnagmin trochę się czuł jakby znowu byli w liceum, zostali zmuszeni do pracy razem, gdy oboje nie wiedzieli jeszcze jak dokładnie ze sobą obcować. Tyle, że wtedy było więcej złości czy niechęci do siebie. Teraz bardziej odpowiednią emocją było zmęczenie i niepewność. Gdyby ktoś go zapytał, to niechętnie ale Lee musiałby się zgodzić z tym, ze to niestety Ryu w dużej mierze sam jest odpowiedzialny za utratę tych ludzi. Odtrącał swoich najbliższych, nie dając im do końca szansy. Jego sam odepchnął, Takuyę po części też, a teraz stracił nadzieję, ze utrzymają kontakt, a Nam? Nie znał sytuacji za dobrze, ale też miał niejasne wrażenie, ze to Sunny nie chciał dać im szansy będąc za bardzo uprzedzonym. Fakt też, nie wiedział o większości rzeczy, a to jest tylko teoretyzowanie.
To była dziwna reakcja. Lee przyglądał mu się z lekkim niedowierzaniem. Nie zauważył? Przecież mieszkają w jednym pokoju i są ze sobą blisko, przynajmniej on to tak postrzegał. Z drugiej strony, czy sam nie zwodzi swoich lokatorów nie dając im szansy by cokolwiek dostrzegli? Różnica była jednak w tym taka, ze on działał w pełni świadomie, a Gyu raczej nie zdawał sobie sprawy z tego co robi. Poza tym, Ryu przecież powinien mieć doświadczenie w czymś takim. Przez dłuższy czas przyjaźnił się z Tajwańczykiem – modelowym przykładem osoby z problemami z jedzeniem. Podobieństwa były uderzające, a jednak, Ryu aż do tego momentu pozostawał nieświadomy. Co tu się dzieje?
-Nie. Według mnie, jeszcze nie jest za późno. Ale to ostatni moment by zadziałać i go z tego wyciągnąć bez pomocy z zewnątrz. Wiesz, ze miedzy mną a nim raczej kolorowo nie jest. A mimo to, po ostatnich wspólnych zajęciach był tak osłabiony, że odpłynął na moim ramieniu na chwilę zasypiając pod moja bluzą. Normlanie by się na to nie zdobył – Lee westchnął cicho wyciągając się na krześle. Dalej nie rozumiał jak do tego doszło, ale stało się. Wiedział tez, że akurat Sunhwie może o tym powiedzieć, ze to będzie dodatkowy dowód, ze musza działać. Poza tym nie robił tego by ośmieszyć Hwanga, a właśnie by mu pomóc. –Nie wiem co się dokładnie stało, ale wydaje mi się, że w końcu sytuacja go przerosła i szuka ucieczki w treningach i zasypywaniu się góra dodatkowych rzeczy. Pryz okazji wmawia sobie, że nie jest głodny tylko dodatkowo się dobijając. Próbowałem mu wytłumaczyć, ze to do niczego nie doprowadzi, że tylko będzie gorzej, czym to wszystko może się skończyć, ale nie sądzę bym do niego dotarł. On uparcie twierdzi, że nic mu nie jest, że tylko trochę schudł. To brzmi aż zbyt znajomo. Dziwie się trochę, ze nic nie zauważyłeś, ale może to ja jestem zbyt wyczulony – uśmiechnął się lekko choć zdecydowanie był to raczej jeden z tych smutnych wyrazów. –Ty też nie wyglądasz najlepiej – zauważył przechylając lekko głowę. Może nie powinien się dopytywać, ale wiedział, że nie da mu to spokoju. Był tym typem, który wolał skupiać się na problemach innych niż na tych swoich. Bo skoro sam sobie nie był w stanie pomóc, to chociaż spróbuje ulżyć innym.
Powrót do góry Go down
Ryu Sunhwa

Ryu Sunhwa

https://trainee.forumpolish.com/t122-ryu-sunhwa https://trainee.forumpolish.com/t125-the-princess#127 https://trainee.forumpolish.com/t126-sunhwa
Wiek : 24
Wzrost i waga : 50/174.
Orientacja : homoseksualny.

#701 Empty
PisanieTemat: Re: #701   #701 EmptyCzw Sie 18, 2016 6:09 pm

Wbrew temu, jak widział sprawę Changmin, Sunhwa wcale nie zbagatelizował sytuacji. Nie znaczy to jednak, że interweniował. Teraz był z Mingiem jeszcze bliżej niż wtedy, a nadal zachowałby się dokładnie tak samo. Gdyby się wtrącił, niewiele by pomógł. Znał Chińczyka, jego agresywne zapędy, jego porywczość… Lee był łatwą ofiarą, taką, która w dodatku sama się podłożyła. A co mógł Ryu? Jedno słowo z jego strony spowodowałoby tylko więcej nienawiści wystosowanej w stronę Tajwańczyka. Nie zignorował go. Nie na początku. Później unikanie Changmina przyszło ze śmieszną łatwością, a było na pewno o wiele bardziej bezpieczne, niż wtykanie nosa w nieswoje sprawy. Sunhwa zbyt wiele razy spotkał się z odrzuceniem. To właśnie dlatego wolał odsunąć się w cień, zamiast walczyć. Nie potrafił walczyć, bo ludzie nauczyli go, że prędzej czy później wszystkie te starania odwrócą się przeciwko nie mu. Czyż nie tak było teraz, z Namjoonem? Chciał być silny dla Kanga, dał mu wolną rękę i… ani się spostrzegł, kiedy przestali rozmawiać ze sobą zupełnie. Zerwanie przyszło tak łatwo, tak naturalnie. Dlaczego powrót do przyjaźni z Changminem nie mógł być tak łatwy? Właśnie przez Ryu. Świadomie czy też nie odcinał się od ludzi, odsuwając ich od siebie przy każdej możliwej okazji. Jasne, chciałby odzyskać zaufanie Lee, zaufanie do Lee również. Problem w tym, że jego chęci niekoniecznie pokrywały się z efektem. Przecież to nie tak, że nie próbował naprawić swojego błędu… przynajmniej na początku starał się dotrzeć do Changmina, problem w tym, że nigdy nie bezpośrednio. Za bardzo bał się odrzucenia. Naprawdę był tchórzem, uciekając do swojej bezpiecznej strefy jaką były treningi i samotność.
Wiedział, że nie zwiedzie go uśmiechem. Lee miał okazję widzieć zbyt wiele szczerych gestów, by dać się oszukać. Przynajmniej nie w pełni, bo przecież Sunhwa nie próbował udawać szczęśliwego. Ukrywał ból za maską spokoju, pewności, nie za radością. Ta ostatnia emocja właściwie nie powinna funkcjonować w jego słowniku poza sceną. Tylko na scenie pokazywał prawdziwego siebie, ale czy w ogóle będzie miał okazję zadebiutować? Teraz nie był już pewien.
Niestety, chociaż chciałby pokonać dzielącą ich barierę, wyładować się na nim, wykrzyczeć całą tą złość i jakoś zapełnić wszechobecną pustkę – nie potrafił. Dystans był i miał pozostać. Czy na zawsze? Sun nie miał pojęcia. Spoglądanie poza chwilę obecną, na przyszłość, zupełnie pozbawił sensu. Znów znalazł się na etapie, w którym marzenia uważał za zbędne, za niewystarczające. Jeżeli chciał coś osiągnąć, musiał trenować. Trenował, chociaż nie wiedział już, dlaczego dokładnie to robi. Poniekąd miał wszystko, o co mógł prosić trainee – był jednym z tych nielicznych, którym udało się wybić jeszcze przed debiutem. Miał drobne grono fanów, ale co dalej? Co z tego, kiedy jego zespół znalazł się w sytuacji krytycznej? Co z tego, kiedy osoba, dla której próbował trzymać się w jednym kawałku, zupełnie przestała mieć znaczenie? Nie zauważył nawet problemów Mingyu, jak miał osiągnąć cokolwiek, nie dostrzegając, że jedna z najbliższych mu osób powoli osuwa się na samo dno?
W milczeniu słuchał Changmina, ani myśląc mu przerywać. Zagryzł lewy policzek od wewnątrz. Rzeczywiście, powinien był się zorientować. W liceum to on był tym, który pilnował Lee, żeby nie omijał posiłków. Był mistrzem w odczytywaniu jego kłamstw, a przecież na początku prawie ze sobą nie rozmawiali. Hwanga widywał codziennie przez ostatnie dwa lata… ale kiedy tak właściwie rozmawiali? Od czasu kłótni podczas spotkania zespołu, Gyu zaczął go unikać. Znowu, kilka razy próbował złapać go pomiędzy zajęciami, jednak nigdy nie przynosiło to oczekiwanego skutku. Wycofał się. Znowu. Gdyby tego nie zrobił, może Lee nie musiałby interweniować. Może to on zauważyłby połowę z tych rzeczy, o których mówił mu teraz były przyjaciel.
Rozumiem, Changmin-ah. Pogadam z nim…o ile w ogóle będzie chciał ze mną rozmawiać. Ta druga, niewypowiedziana część zawisła w powietrzu. Rezygnację w głosie Sunhwy ciężko było pominąć i chociaż z łatwością mógł ujść za zmęczonego treningami, zdawał sobie sprawę, że opuścił gardę za bardzo. Słowa Lee tylko potwierdziły jego obawy. Potrząsnął głową, jakby chcąc go w ten sposób uspokoić. Był słaby, owszem, bo odpuszczenie sobie obiadu i upływ krwi raczej nie szły ze sobą w parze, ale też Tajwańczyk przyszedł nie w porę. Cała reszta, poza brakiem zdolności społecznych, własnej bezsilności, psuciem relacji i humoru innym, była jak najbardziej w porządku.  
Huh? Wszystko w porządku, po prostu jestem zmęczony – wyjaśnił, nie odwracając wzroku. Nie bał się kłamać, spoglądając wprost na swojego rozmówcę, już dawno nauczył się, że unikanie kontaktu tylko wzbudzi podejrzenia… a poza tym, naprawdę był zmęczony. Tyle tylko, że zdarzały mu się bardziej wyczerpujące fizycznie dni. Potarł uda dłońmi, a ból, który sprawił sobie w ten sposób, odrobinę go otrzeźwił, ułatwił skupienie się. Przecież nie mógł teraz odpłynąć! Owszem, nie miał ochoty na nic innego, jak wsunięcie słuchawek do uszu i zwinięcie się w kłębek na łóżku, ale jego pragnienia często nie pokrywały się z tym, co musiał robić. Nie zamierzał zbywać Lee, wiedząc, że wzbudzi w ten sposób jeszcze więcej podejrzeń, a i wciąż czekało nań pranie.  
Znowu schudłeś, Changmin-ah – zauważył, przerywając chwilę napiętego milczenia. Wciąż brzmiał tak samo – prawie obojętnie, zdawkowo, niemalże chłodno. W jego spojrzeniu kryła się jednak nieumiejętnie skrywana troska. Owszem, to on pogrzebał ich przyjaźń… tylko to wcale nie czyniło Lee mniej ważnym. Zdążył pokazać się od tej strony już podczas koncertu. Teraz wcale nie było inaczej.
Powrót do góry Go down
Lee Changmin

Lee Changmin

https://trainee.forumpolish.com/t259-lee-changmin#383
Wiek : 24
Wzrost i waga : 180 cm || 50 kg
Orientacja : Gay as fuck

#701 Empty
PisanieTemat: Re: #701   #701 EmptyPią Sie 19, 2016 9:17 am

Być może miał rację. Swoim wtrąceniem się tylko pogorszyłby jego sytuację ale znowu, swoim zachowaniem sprawił, że Changmin zwyczajnie poczuł się zdradzony i zraniony. Powiedzenie tego „przesadzasz”, było gwoździem, który bardzo boleśnie się w niego wbił. Nie przesadzał, Ming prawie złamał mu rękę, coś co dla pianisty było rzeczą świętą. Do tego go pobił i to bez wyraźnego powodu. Bo co złego było w pytaniu o Sunhwę? Nic. Ryu też nie musiał nic robić, wystarczyłoby, że na spokojnie by wytłumaczył, że niewiele jest w stanie zrobić i tylko sprowokuje tym bardziej Minga. To by w zupełności wystarczyło. A przynajmniej Lee przyjąłby to o wiele lepiej nie myśląc o tym, jako o zbagatelizowaniu sytuacji. Cóż, teraz już niczego nie zmienią. Stało się, minęło mnóstwo czasu, a oni znaleźli się już na innym etapie. Oboje przeszli przez unikanie się, stąpanie po cienkim lodzie, aż w końcu udało im się znowu trochę zbliżyć przez koncert. Może tego nie pokazywał, ale dla niego ta współpraca była naprawdę ważna. Dawała nadzieje, pomagała mu przezwyciężyć samego siebie, niejako stać się silniejszym. Plus znowu, choć na chwilę mógł udawać, że między nimi jest wszystko w porządku. Sunhwa zrobił wtedy dla niego naprawdę dużo i pokazał, że mimo wciąż są w stanie razem tworzyć coś niezwykłego.
Każdy miał jakiś sposób by uciekać od problemów. Sunhwa unikał ludzi, zamykał się w swoim własnym świecie pełnym treningów, pracy nad sobą, męczenia się. Odtrącał wszystkich po kolei szukając sposobu na odzyskanie kontroli nad własnym życiem. Changmin nie miał pojęcia, że cięcie się w tym mu pomaga. Był świadkiem kilku jego załamań, ale nie sądził, że dochodziło to do aż takiego etapu. Z drugiej strony, Ryu też nie wiedział do jakiego stanu potrafił się doprowadzić Tajwańczyk. Oboje mieli swoje sekrety, słabości znane tylko tym nielicznym, tym, którym zaufali w pełni lub zostali zmuszeni do ujawnienia się. Chyba nawet wolał nie wiedzieć jaką krzywdę chłopak sobie wyrządza. Nie potrafiłby mu pomóc, a poczucie bezsilności tylko by go dobijało. Przecież najgorzej jest patrzeć jak bliska osoba powoli przegrywa walkę, a mimo wszystko wciąż uważał Ryu za kogoś takiego. To było silniejsze od niego.
Zadebiutuje na pewno, był tego pewien. Jeśli ktokolwiek miał to zrobić, to właśnie byłby Sunhwa. Pracował na to od dawna, udało mu się osiągnąć więcej niż innym, i tak prawdę mówiąc, Changmin uważał, że Ryu sprawdziłby się jako solista o niebo lepiej niż on. Miał to coś, czego idol potrzebował, wzbudzał zainteresowanie, sympatię, publika go kochała, plus miał tą aurę opiekuńczego Oppy. Nie powinien się poddawać, to zawieszenie jest przecież chwilowe, musi być. W ogóle, wytwórnia chyba chwilowo przechodziła pod tym względem kryzys. Dała tylu trainee nadzieję na rychłe stanięcie na scenie, podczas gdy większość została cofnięta do zwykłych trainee z odległą wizja debiutu. To nie było w porządku, i o ile jemu to nie przeszkadzało aż tak bardzo, przecież wciąż uważał, że nie nadaje się na idola, tak rozumiał jak bolesne i gorzkie musiało być to rozczarowanie dla innych. Sunhwa był tego całkiem dobrym przykładem. Zupełnie jakby podcięto mu skrzydła ściągając raptownie na ziemię.
-Dzięki. Po prostu wydaje mi się, że on teraz potrzebuje kogoś przy sobie, kogoś na kim może polegać. Naprawdę nie wiem co się dokładnie dzieje, i wątpię by nagle chciał mi się ze wszystkiego zwierzać. To raczej intuicja. Wiem, że jesteście, lub byliście blisko, nie jestem pewien, ale czuję, ze on cię teraz bardzo potrzebuje. Wybacz mi, że zrzucam to wszystko na ciebie, ale sam nic nie zdziałam niestety – westchnął zrezygnowany. Gdyby mógł, chętnie uniknąłby proszenia Ryu o wsparcie. Zwłaszcza, ze widział, że młodszy wcale nie wygląda lepiej od Gyu. Sam był przemęczony, wydawał się kompletnie złamany, bez życia. Na tą wzmiankę o zmęczeniu, Lee jedynie zagryzł wargę nie potrafiąc do końca uwierzyć, ze to tylko to. Było cos więcej, musiało być. Ryu zachowywał się nieco inaczej gdy był kompletnie bez sił. Chociaż jeżeli weźmiemy pod uwagę zmęczenie psychiczne, emocjonalne, to wszystko by się zgadzało.
-Na pewno? Nie wyglądasz najlepiej. Jesteś strasznie blady i apatyczny. Wiesz, że mimo wszystko zawsze możesz mi się wygadać? Jest między nami jak jest, ale byłem dla ciebie kiedyś i nadal jestem. Nie musisz być ze wszystkimi problemami sam – zapewnił go poważnym tonem, ale przy tym niezwykle szczerym. Wątpił, by Ryu ot tak skorzystał z tej oferty, nie był tym typem, który otwiera się ze swoimi problemami na innych. Czasem jednak sama świadomość pomaga, dodaje nieco siły w najgorszy momentach. Może teraz też tak będzie.
-Możliwe – odpowiedział cicho uśmiechając się blado by spojrzeć na swoje dłonie. To prawda, kilogramy znowu od niego uciekały, a posiłki choć regularne stawały się coraz mniejsze. Jego lokatorzy jedli więcej na obiad niż on przez cały dzień, ale przecież był mistrzem w zwodzeniu innych, stwarzał pozory, grał by nikt się nie zorientował. –Każdy z nas ma swoje problemy i walczy z nimi tak jak umie najlepiej. To wszystko. Nie martw się, nic mi nie jest to tylko chwilowe – uśmiechnął się ciepło zerkając na niego. Łgał tak samo jak wcześniej Ryu. Chociaż znowu nie było aż tak źle. To tylko chwilowy kryzys spowodowany niepewną sytuacja i rozstaniem z Chanheem, poniekąd też z samotnością i zwyczajnym zagubieniem. Nic nowego i na pewno nie było to czymś, czym Sunhwa powinien się przejmować i zawracać sobie głowę.
Powrót do góry Go down
Ryu Sunhwa

Ryu Sunhwa

https://trainee.forumpolish.com/t122-ryu-sunhwa https://trainee.forumpolish.com/t125-the-princess#127 https://trainee.forumpolish.com/t126-sunhwa
Wiek : 24
Wzrost i waga : 50/174.
Orientacja : homoseksualny.

#701 Empty
PisanieTemat: Re: #701   #701 EmptyPią Sie 19, 2016 2:08 pm

Koncert rzeczywiście zmienił dużo, ale w gruncie rzeczy nie naprawił niczego – wciąż znajdowali się na tym samym etapie, co przed nim. Wyciągnięcie ręki w stronę Changmina było chyba jedną z najtrudniejszych rzeczy, które Ryu usiał zrobić, jeśli chciał posunąć się dalej. Stracenie kolejnej osoby bezpowrotnie brzmiało jak nieunikniona kolej rzeczy… a jednak Lee wciąż siedział z nim w jednym pokoju. Nie przyszedł tu wprawdzie dla Sunhwy, ale ze sobą rozmawiali. Spokojnie, normalnie… coś jeszcze do niedawna byłoby tylko pobożnym życzeniem okazało się rzeczywistością. A Księżniczka nie miał ochoty wyganiać ex-przyjaciela z pokoju tylko z powodu własnych uprzedzeń. Był zmęczony, a coś podpowiadało mu, że tym razem uciekanie raczej nie powinno mieć miejsca. Bo niby dokąd miał uciec? Znowu zatrzasnąć się w łazience i dać Tajwańczykowi jasny obraz sytuacji? Dobre sobie.
Owszem, ciął się, gdy sytuacja zaczynała go przerastać. Nie pamiętał już, dlaczego zrobił to na samym początku… pamiętał za to, jak źle czuł się, obudziwszy w szpitalnym łóżku po pierwszej próbie samobójczej. Jego ucieczka od rzeczywistości okazała się sprawić mu tylko więcej problemów, ale nie zrezygnował z żyletki. Kolejne rany pojawiały się na jego skórze w nieregularnych odstępach czasu, a on powoli uczył się ukrywać prawdę przed wszystkimi. Myślał, że jeżeli odnalezienie złotego środka i równowagi wewnętrznej, oznaczało odcięcie się od ludzi, jest w stanie ponieść taką cenę. Dopiero z czasem zaczęło go to przerastać. Nie potrafił utrzymać wszystkiego w ryzach, szczególnie po poznaniu osób takich jak Ming czy Namjoon. W fałszywej bańce bezpieczeństwa i spokoju wytrzymał ponad rok, teraz nie potrafił poradzić sobie z ciężarem, który ponownie spadł na niego znikąd. Okaleczył się po raz pierwszy od wielu miesięcy, więc Changmin wybrał chyba najlepszy moment na to, żeby zupełnie go dobić. Sun już dawno nie czuł się tak bezsilny, a ten dziwny spokój, który ogarnął go dzięki żyletce, dodatkowo potęgował teraz poczucie beznadziejności. Nowe informacje uderzyły go mocno, wtedy, kiedy najmniej się ich spodziewał.
Wbrew swojemu negatywnemu nastawieniu, Sunhwa nie zamierzał zrezygnować z ćwiczeń. Perspektywa debiutu, kiedykolwiek by on nie nastąpił, wciąż niosła ze sobą obietnicę i jedyną szansę na pozostanie sobą. W przeszłości próbował się zabić – nie wyszło. Teraz nie zamierzał ponawiać tego samego błędu. To zabawne jak mało potrzebował, żeby nieustannie brnąć naprzód. Powoli tracił wszystko inne, jednak muzyka wciąż była w jego życiu tak samo ważna. Od samego początku znajdował w niej ukojenie, ucieczkę od rzeczywistości. Można powiedzieć, że obok samookaleczania była jedynym sposobem na zaakceptowanie tego, co bolało go najbardziej. Z tą tylko różnicą, że żyletki zostawiały po sobie jakiś ślad, zagłuszając wszystko inne na dłuższy czas. Muzyka działała tylko wtedy, gdy występował, a jednocześnie nie pozwalała zapomnieć.
Powiedzmy… – mruknął tak cicho, że Changmin mógł go równie dobrze nie usłyszeć. Naprawdę nie wiedział już, jaki stosunek ma wobec niego Mingyu. Wyjątkowo, to nie Ryu odciął się od przyjaciela, a przynajmniej tak mu się wydawało. Kiedy młodszy Koreańczyk zaczął go unikać, pozwolił na to, nie chcąc mu się narzucać. Do niekończącego się pasma kłamstw i pozorów dołączyło jeszcze jedno. Gdyby nie Lee, pewnie zorientowałby się dopiero wtedy, gdy byłoby już za późno. Podciągnął kolana pod brodę, układając bose stopy na materacu łóżka. W tej pozycji prezentował się chyba jeszcze bardziej żałośnie, niż wtedy, gdy siłą próbował utrzymać pozory jakiejś stabilności. Naprawdę martwił się o Mingyu, jaka by ich obecna sytuacja nie była, i przynajmniej tego nie ukrywał przed Lee.
Wręcz przeciwnie, Changmin-ah… Dziękuję. – Sunhwa uważał, że to on powinien był zauważyć sprawę wcześniej. Jego dawny przyjaciel wcale nie musiał przepraszać, nie miał nawet za co. Za ratowanie Hwanga, który wcale nie czynił sprawy łatwiejszą? Przecież to Ryu przyjaźnił się z Gyu, a nie Tajwańczyk. Obowiązkiem lidera powinno być dbanie o dobro członków grupy. Sun pozwolił, żeby zaślepiły go własne problemy, zapominając o odpowiedzialności za innych.
Na pewno, Blondie. Nic mi nie jest – zapewnił, posyłając mu słaby uśmiech. Tym razem gest wyglądał na szczery, a nie na marną imitację sprzed kilkunastu minut. Sam fakt, że nieświadomie używał ich dawnego przezwiska, powinien powiedzieć dużo. Z drugiej strony, znowu odtrącał od siebie wyciągniętą dłoń, mniej lub bardziej świadomie rezygnując z pomocy. Rzeczywiście, nie zamierzał się zwierzać. Nie potrzebował nawet ramienia, na którym mógłby się wypłakać – nigdy tego nie robił. Uronił w swoim życiu niewiele łez, a już na pewno nie przed kimś. O wiele bezpieczniej czuł się, opuszczając gardę w zupełnej samotności.
Wiem – odpowiedział krótko, tonem, który z łatwością obnażał drugie dno tego pozornie niewinnego słowa. Przejrzenie kłamstwa Lee wcale nie było trudne. Tą samą wymówkę słyszał nieskończoną ilość razy już wcześniej. Westchnął cicho. Chyba jednak spędzenie tego wieczoru w odosobnieniu będzie nie tyle trudne, co niewykonalne. – Chcesz iść ze mną na kolację? – zaproponował miękko, tak samo, jak robił to wielokrotnie, gdy byli młodsi. Nie naciskał. Changmin mógł mu w każdej chwili odmówić i nie spotkałby się z absolutnie żadnym oskarżeniem. Przecież Ryu też nie do końca miał ochotę jeść.
Powrót do góry Go down
Lee Changmin

Lee Changmin

https://trainee.forumpolish.com/t259-lee-changmin#383
Wiek : 24
Wzrost i waga : 180 cm || 50 kg
Orientacja : Gay as fuck

#701 Empty
PisanieTemat: Re: #701   #701 EmptyPią Sie 19, 2016 9:29 pm

On sam nie pamiętał już dokładnie dlaczego zaczął się głodzić. Nakładało się na niego tak wiele rzeczy, nawet nie zauważał, że je coraz mniej. Później, kiedy jego ciało przestało pozornie dopominać się o posiłki, jedzenie stało się jedną z tych nielicznych rzeczy na jakie miał wpływ, dawały mu poczucie kontroli, jakiegoś buforu bezpieczeństwa. Robiło się coraz gorzej i choć rozumiał, ze postępuje jak idiota, krzywdzi sam siebie, nie potrafił już przestać. Nie mógł się przemóc, to tylko w teorii brzmiało tak prosto. Miał swoje wzloty i upadki, okresy w których prawie wychodził na prostą, tylko po to by później załamać się jeszcze bardziej. Czy nie brzmi to całkiem podobnie? Wbrew pozorom, historie ich problemów były podobne, radzili sobie z nimi jak mogli powoli się wyniszczając. Sunhwa skończył z próbami samobójczymi, natomiast on został zamknięty w ośrodku z próbami przywrócenia go do normalnego życia. Obojgu pozornie się to udało, ale w dłużej perspektywie przegrywali znowu walkę wracając do punku wyjścia. Odpowiedzią Ryu ponownie stała się żyletka, a Lee próbował przywrócić jakiś ład swojemu życiu, sięgając po najlepsza znaną sobie metodę. Chyba oboje powinni zacząć się leczyć, albo chociaż przyjęliby wyciągnięte do siebie dłonie zamiast udawać, że sami pokonają własne demony.
Gdyby wiedział w jakiej rozsypce jest młodszy, nie przyszedłby. Dalej próbowałby swoich sił w nierównej walce z góry skazanej na przegraną. Może, za jakiś czas Hwang wreszcie dostrzegłby co się dzieje i przyjąłby pomoc. Może też zadziałałoby to jak swoista terapia i dla Changmina? Przypomniałaby sobie wszystko to, jak pomagali jemu i może mimowolnie te rady zastosowałby na sobie. Kto wie. Na pewno oszczędziłby Sunhwie dodatkowych zmartwień. Wygląda na to, że nie potrzebował już kolejnych powodów by przełamać się do sięgnięcia po żyletkę. Było jednak za późno. Przyszedł w złym momencie, zastał go, więc trzeba było powiedzieć po co zawraca mu głowę. Pozostało mu mieć tylko nadzieję, że nie odbije się to na nim jeszcze bardziej. Może akcja ratunkowa nakierowana na Gyu da Ryu to coś na czym będzie mógł się skupić, coś o co mógłby zawalczyć jednocześnie zapominając choć na jakiś czas o żyletkach. Czyż to nie piękna choć mało prawdopodobna wizja?
Usłyszał choć nie skomentował. Cóż, wina leżała po obu stronach. Jeden uciekał, drugi nie próbował go gonić i walczyć. To zrozumiałe biorąc pod uwagę ich charaktery. Sun nie chciał się narzucać, natomiast najmłodszy czuł się zbyt zraniony by chcieć z nim przebywać. Powinni byli porozmawiać, ale znowu żaden z nich nie przypuszczał, że wszystko zajdzie tak daleko. Przeważnie tak jest, do właściwych wniosków dochodzi się po czasie. Nie było jednak jeszcze za późno, mosty nie zostały spalone, tylko czy wystarczy im odwagi by na nie wejść?
-Umm nie dziękuj, nie zrobiłem nic wielkiego. – przynajmniej tak było jego zdaniem. Sama chęć pomocy to za mało. Gdyby coś już zdziałał, wtedy miałoby to sens. Teraz był bezsilny, nie potrafił problemu rozwiązać sam, więc przyszedł po pomoc do jedynej osoby, która była w stanie to zrobić. Może jeszcze Ming mógłby jakoś na Gyu wpłynąć, tyle, ze do chińczyka Lee nie zamierzał się zbliżać o ile to nie jest konieczne.
Westchnął lekko przytakując głową. Nie było w porządku. Widział to bardzo wyraźnie. Tyle, że nie chciał na niego za bardzo naciskać, wiedząc jak to się skończy. Mieli współpracować zamiast tworzyć nowy konflikt dokładając kolejna cegiełkę do ich autodestrukcji. Pomoże mu w inny sposób, bardziej subtelny. Już raz mu się to udało, może teraz też tak będzie. I kto wie, w końcu Ryu sam się otworzy na tą pomoc? Nie, to by było zbyt piękne by mogło być realne.
Zaśmiał się cicho słysząc tą propozycję. No tak, tak łatwo młodszy mu nie odpuści czyż nie. Kłamstwo, wymówka której używał od tak dawna musiały zostać rozszyfrowane. Ryu mimo wszystko za dobrze go znał, a zwrot którego użył był wykorzystywany zbyt często. –A może herbata albo Shake? – zaproponował w odpowiedzi. Nie chciał odrzucać tej propozycji, dodatkowo nie chciał zostawiać chłopaka samego. Chciał go stąd wyciągnąć, minimalnie rozerwać by choć trochę poprawić mu humor o ile to w ogóle możliwe. Jednak wizja kolacji była cóż… przytłaczająca. Chociaż kubeczek ramyeon chyba by mu nie zaszkodził. –Albo skoczmy do tego sklepu całodobowego, ponoć można tam na miejscu zjeść ramyeon – dawał mu wybór, a świeże powietrze powinno dobrze im obu zrobić.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




#701 Empty
PisanieTemat: Re: #701   #701 Empty

Powrót do góry Go down
 
#701
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: BRAND NEW SOUND :: Piętro VII-
Skocz do: