Moje myśli chciały raczej wyjść ze strefy 'wytwórnia', a raczej skupić się na rzeczach przyziemnych i takich, od których bym się nie zmęczyła. Nie widziałam, że spokojnie cieknąca woda może tak uspokoić człowieka, dać mu taką wewnętrzną harmonię. Aż poczułam się jakoś bardziej rześko.
Po chwili moją uwagę przykuł gostek idący o kulach. Kto do tego parku wybiera się o kulach? Tu jest pełno schodów, wzniesień i tak dalej. To się nazwie determinacją. Mimo kontuzji nogi, wybrać się na wędrówkę po parku. I to o kulach. Mnie się w głowie nie mieściło. Ja z skręconą kostką prawie płakałam, bo nie mogłam stanąć na nogę i już zastanawiałam się czy dalej będę mogła tańczyć. Ignorant ze mnie totalny, co nie?
Mimo, że miałam tego nie robić, ale obserwowałam go jak creeper. Zastanawiałam się co zrobi dalej. Ej, chwila. Ale ja chyba znam tego gościa.. Tylko gdzie ja go widziałam? Mam dobrą pamięć do twarzy i imion, ale tym razem. Widząc, jak zatrzymał się, wstałam z ławki i schowałam telefon do kieszeni. Zbliżyłam się do niego.
- Może.. Czy potrzebujesz pomocy? - zapytałam najbardziej formalną wersją, jaką się tylko działo i czekałam na jego reakcję. Myślałam, że jak mu się przyjrzę z bliska, to przypomnę sobie kim jest. Ale nic, dalej pustka.